W ramach przerwy na lancz (kiedy to nie jemy lanczu, bo robimy miejsce na przepyszne falafele, baklawy, „beretowe” chlebki, humus, shishe, oraz to o czym pisze przewodnik, a co mi na razie nic nie mówi, czyli: przepyszne mezze, wybór wyśmienitych kibbeh , doskonałe tabbouleh, zniewalające baba ghanouj oraz last but not least muhammara (i to może być naprawdę niezłe, bo jest z orzechów włoskich :-)), tak więc w przerwie na lancz, jak to w przerwie na lancz, udałyśmy się do kantoru, coby za nabyte walory lanczować do woli w niedalekiej syryjskiej przyszłości.
Podsumowując nasz wyjazd od strony kosztowej (po powrocie napiszę wstęp ;-)) wychodzi, co następuje:
– bilet lotniczy PLN 2.185 (na pewno można znaleźć taniej, ale tu się przynajmniej nie umęczymy, bo latamy w normalnych dziennych godzinach)
– wiza syryjska EUR 40 (jordańską kupimy na granicy już za wyjazdowe kieszonkowe)
– przewodnik wydawnictwa Bradt edycja 2010, mapa z ulubionej serii „Reise Know-how” – razem ok 120 PLN (jest też Lonely Planet ale mniej aktualny, do tego w połączeniu z Libanem tylko, lub opcja Bliski Wschód – to dość szerokie pojęcie, ale przynajmniej ma w sobie Jordanię, cena ok.80 PLN)
– ubezpieczenie – jeszcze wprawdzie nie mamy, ale zwyczajowo kosztuje ok. 200 PLN na osobę
– szacunkowe kieszonkowe na miejscu ca. 1.000 USD (na prawie 3,5 tygodnia)
– szczepić się na nic szczególnego nie musimy, bo wszystko już mamy (zaszczepione), tabletek na malarię nie potrzebujemy, bo Syria na szczęście jest małomalaryczna i nie w tym okresie i nie tam, gdzie będziemy
co daje razem ok. 5.540 PLN, a jak jeszcze dodrukują trochę dolara i jego cena jeszcze spadnie, to będzie nawet taniej.
Oczywiście kieszonkowe, jak zaginienie pociągów w PRL-u, może się zmniejszyć lub zwiększyć, a zwłaszcza zwiększyć, jeśli zaczniemy kupować tradycyjne prezenty i pamiątki: stoły z odkręcanymi nogami, lampy, mydła na kilogramy, czy zwyczajne perskie dywany… 🙂
Podsumowując: jesteśmy prawie gotowe na wyjazd; siostra JAJ znalazła nawet hotel polecany przez jej koleżankę, znalazła wprawdzie na razie tylko w internecie, zobaczymy jak nam pójdzie w rzeczywistości, bo np. z koordynatów podanych na ich stronie dla google.map nie wynika absolutnie nic!
مرحبا 🙂
mamy jeszcze kieszonkowy przewodnik Footprint z lutego 2010, cena 75 zł 🙂
jest w nim hotel znaleziony przez JOJ, cena noclegu od 21 USD do 30 USD
A widzisz! to ten, co go nabyła siostra MAJ? 🙂
znaczy, że hotel ciągle chyba istnieje, ale za to nie publikują się komentarze z bloga na fb 🙁
co oznacza, że znów możecie pisać głupoty 😀