Patrzę, za okno…
widzę wilgoć…
myślę – malaria…
Zebrawszy do kupki cenne antymalaryczne rady:
1.tabletki –
trochę przeciwdziałają, a trochę łagodzą ewentualne skutki.
Za to same w sobie powodują niezłe skutki uboczne, jak chociażby:
ból głowy, bóle brzucha, jadłowstręt, nudności, wymioty, biegunka i kaszel, niedokrwistość (w tym aplastyczną), owrzodzenia i zapalenie błony śluzowej jamy ustnej, bezsenność, zawroty głowy, gorączkę, wypadanie włosów, przemijające zwiększenie aktywności aminotransferaz i amylazy we krwi, hiponatremię, reakcje nadwrażliwości (wysypka skórna, pokrzywka, obrzęk naczynioruchowy, pojedyncze przypadki wstrząsu anafilaktycznego)
Jak dla mnie, najbardziej kuszący jest jadłowstręt…
A serio, serio: mamy już recepty na „Malarone” i zaczynamy szukać po forach przeróżnych jakiejś sensownej ceny, bo 160PLN za opakowanie (a potrzeba w sumie 9) to jednak przesada <zniesmaczona>
2.smarowidło cieliste –
z dużą zawartością DEET, a najlepiej samo DEET w najczystszej postaci;
Aśka znalazła jakiś taki zajzajer, że nawet „zjada” plastikowe paski od zegarków;
a nasze koszulki podróżne wszystkie też mocno plastikowe, znaczy będziemy wzbudzać niezdrowe sensacje….
3.dżin z tonikiem –
z braku dżinu może być sake, a z braku toniku destylowany DEET
4.zagrycha do punktu 3 –
łebki komarzyc
5.byle nie kaszlących!
żeby gruźlicy nie złapać
6.moskitiery –
no był też i taki pomysł, żeby chodzić, siedzieć, spać, popijać deetem tabletki i zagryzać łebkami,
a to wszystko robić w moskitierach.
już nas widzę w ażurowych pałatkach na fiszbinach z węzełkiem na głowie…
7.inne?
Forum jest otwarte na następne twórcze pomysły 😉
ps. a dziś byłyśmy na terytorium Wietnamu i za jedyne 150zeta na łebek (nie komarzycy!!) złożyłyśmy zamówienie na wizy.
Chciałyśmy wielokrotne, a jakie dostaniemy się okaże, bo poza licznymi uśmiechami nie skomunikowaliśmy się za mocno, my tu, a oni tam, za szybką…
ale ludzie mili bardzo, uśmiechnięci, z dużą ilością 'wolnego’ czasu na wszystko (niekoniecznie obsługę klienta)
już mi się to podoba (zamiast jechania w te Bieszczady gdzie „oprócz istnienia nic Cię nie obchodzi”… :-))
A może papryczkę chili?
http://www.youtube.com/watch?v=bV6Cd0Cix7M
http://www.youtube.com/watch?v=MKRuxljwsOs
Już wiem! PO prostu uzyj mocy!!
http://www.youtube.com/watch?v=6OGafH-dbx0
o! i to się nazywa twórcze podejście do tematu!
od razu poznać znawczynię 🙂
w zasadzie… pomysły są 3…. jedziemy we 3….
w sumie…
jedna może robić za papryczkę, jedna za wiatraczek, a jedna za Brusa-li!
Niech zgadnę co mi przypadnie w udziale 😀