japońska studzienkaaaaa….

nie wiem, czy głęboko wkopana, bo w sumie nie o studzienkę tu chodzi.
Nie wiem nawet, czy ona kanalizacyjna, czy inna jakaś, raczej na pewno nie tylko kanalizacyjna. Ale generalnie w ogóle nie o studzienkach rzecz, lecz o klapach do nich. W sensie pokrywach. W sensie takie coś, co u nas ma jeden wzór żeliwny i drugi wzór betonowy.
W Japonii natomiast nie!
W Japonii wzorów jest tyle, śmiem twierdzić, co miast. A przynajmniej statystycznie, bo niektóre miasta mają kilka wzorów, z tym że ten jeden zawsze bardziej 🙂

W zasadzie to jest bardzo ciekawa sprawa z tymi studzienkami, bo mają się one w swojej oryginalności, pieczołowitości projektu, urodzie i odrębności nijak do zupełnie przeciętnej współczesnej japońskiej architektury.

Bo z tą architekturą (nie mówię naturalnie o pojedynczych wyjątkach) to jest tak, że ani ona piękna (oj zdecydowanie nie!), ani szkaradnie brzydka – nijaka jest generalnie. Małe klockowate domki, powtarzalne, niemal identyczne (rózniące się tylko skalą), bloki mieszkalne (ale trzeba przyznać, że większość ma duże balkony lub nawet tarasy :-)) z charakterystycznymi zewnętrznymi klatkami schodowymi, i zupełnie przeciętne i nijakie (tyle, że ilość robi wrażenie!) drapacze chmur.
Mało tego, wszędzie panuje architektoniczno-urbanistyczny rozgardiasz.
Też nie tak. Domy stoją na miejscu domów, ulice są w miejscu ulic, place to place, a pierzeje to pierzeje, czyli wszystko jest w zasadzie na swoim miejscu. Tyle, że każdy obiekt stylistycznie, kolorystycznie, jakościowo, wysokościowo jest oderwany od swojego sąsiedztwa. Jest jakby odrębnym bytem.
Nie znam japońskiego, ale śmiem twierdzić z całą stanowczością, że pojęcie  'jednolita wysokość zabudowy’ w tym języku nie wystepuje. Bo i po co?
Ale co zabawne, to w zasadzie nie razi, nie irytuje, a wręcz początkowo, w zachwycie nad wakacyjną egzotyką,  nie specjalnie się rzuca w oczy. I z pewnością jest to zasługą czystości, porządności i schludności Japończyków.
Bo jak Japończyk buduje dom, to będzie on miał ściany otynkowane (czy jakoś tam osajdingowane drewnem), ma być balkon? to będzie balkon, a nie wystające pręty. Dom ma mieć dach, to ma (i to normalnie pokryty dachówką, czy czymś innym, ale normalnie w komplecie z rynnami czy innymi rzygaczami etc.), ma komin (a nie, tu się zagalopowałam, kominów akurat nie widziałam, a już od jakiegoś czasu bardzo próbuję dostrzec), a przed wejściem rośnie jakaś REGULARNIE PODLEWANA,  a nie poschnięta, roślinność, a nawet może mini stawik z rybką koi się trafi. A do tego czysto, pety nie leżą, nic nie śmierdzi, nie odłazi i nie 'przewróciło się – niech leży’! Dlatego właśnie ten bałagan architektoniczny nie razi, w przeciwnym razie mógłby zabić! 😉

Ale ja w zasadzie chciałam o studzienkach. A… w sumie… skończyłam wywód, zapraszam do galerii 🙂

Moją faworytką jest cały czas niezmiennie ta z parku Ueno w Tokio

 

Powiązane zdjęcia:

Author: Tygrys

7 thoughts on “japońska studzienkaaaaa….

  1. Bo te klapy od studzienek właśnie po to są – żeby patrzeć w dół a nie do góry na byle jakie blokowiska 😉 …

  2. trafności obserwacji trudno odmówić Ci – możesz rację mieć Ty!
    (dziwna składnia – wiem – zaczęłam oglądać „Gwiezdne Wojny” ;-))

    1. świetna kolekcja! Zachwycająca! zadziwiająca! Dech w piersiach zapierająca! i w ogóle nieprawdopodobnie ĄCA!!
      dzięki 🙂
      ale to oznacza, że jeszcze niejeden wyjazd do Japonii mnie czeka…. 😀

Skomentuj Tygrys Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.