Iran przez pryzmat portfela* plecopakera*

* portfel – czyli zachęcona pomysłem ubiegłorocznym, zaczynam tworzyć wpis z cennikiem, który będzie się rozrastał w miarę nabywania irańskich doświadczeń (i irańskich możliwości internetowych)

*plecopaker – bardzo swobodne i radosne tłumaczenie  angielskiego „backpacker”, czyli ten co indywidualnie, z plecakiem (choć niekoniecznie samotnie), czyli w sensie na własną rękę, a nie z biurem typu Orbis, przemierza świat z przewodnikiem w garści na ogół z charakterystycznym logiem LP

Zachęcam zatem do czytania, a nuż komuś te uwagi pomogą w organizacji własnego wypadu 🙂

[oneforth] PRZELOT [/oneforth] [threeforthslast] napięcie było niczym u Hitchcocka! Z racji opóźnienia wynikającego z Ramadanu (ambasada też ma Ramadan i wiz nie wydaje), a kupowanie biletu ekonomicznego (bezzwrotnego) bez wizy niespecjalnie ma sens, ceny zaczęły rosnąć. Na szczęście nie przekroczyły linii granicznej i udało się zamknąć w 2.900 na łebka.

Zdradziłyśmy tym razem nasz ulubiony Air France na rzecz Turkish Airlines (Francuzi sami sobie winni bo do Teheranu nie latają). Opcją były też Emirates, ale odpadły bo droższe, a także białoruskie (ale te wzbudziły w nas nikły entuzjazm) i ukraińskie, które w świetle ostatnich wydarzeń rajcują nas jeszcze mniej.

[/threeforthslast]

[oneforth] WIZA [/oneforth] [threeforthslast] z wizą irańską jest dość zabawnie, bo w przeciwieństwie do większości, a właściwie do wszystkich znanych mi państw, przerzuca obowiązek uzyskania zgodny od swojego MSW na turystę.

W efekcie należy najpierw zdobyć tajemniczy numerek, potwierdzający zgodę na wydanie delikwentowi wizy, a dopiero potem udać się do ambasady, wypełnić formularz, wyasygnować 50 EUR i spokojnie wcale niedługo poczekać (no chyba że jest Ramadan, wtedy termin się wydłuża).

Problemem jest tenże numerek właśnie, bo ambasada w tym niepośredniczy, są natomiast specjalistyczne biura, załatwiające to w naszym imieniu. Koszty takiego pośrednictwa są różne. Nam wyszło w sumie po 592zł, z wizą włącznie.

Przewodniki donoszą, że wizę można również uzyskać na granicach, ale tylko na 14 dni i wcale niekoniecznie.

Ponieważ mamy sporą przerwę w Stambule postanowiłysmy wyskoczyć na miasto. Wiza na 90 dni, wielokrotnego wjazdu, kosztuje 20 EUR. Ale uwaga! Ponoć jest to ostatni rok, kiedy można ją kupić na lotnisku, w przyszłości tylko przez internet. Ponoć, bo to dziwne dość. [/threeforthslast]

[oneforth] UBEZPIECZENIE [/oneforth] [threeforthslast]  Na ogół takie ubezpieczenie podróżne nie jest jakoś szczególnie drogie (między 200 a 300 PLN za 3 tygodnie, lub prawie 500 PLN przy podwyższeniu wartości bagażu do 2,5 T EUR i z pewnością warto je mieć, bo jak wiadomo strzeżonego fryzjer strzyże. W czasach internetowych wszystko można załatwić bez wychodzenia z domu – polisę ubezpieczeniową też. Np. na stronie Allianz  Także AIG ma sensowne ubezpieczenia podróżne, do tego z opcją całoroczną – niestety mimo wysokich limitów zdrowotnych, wartość bagażu pozostaje 1000 EUR.
My się ubezpieczyłyśmy w Allianz (polisa typu Globtroter Direct) w cenie 534 pln za osobę (jakoś drogo wyszło, ale może to taka droga destynacja) [/threeforthslast]

[oneforth] SZCZEPIENIA [/oneforth] [threeforthslast] Wygląda na to, że Iran nie posiada jakichś szczególnie pasjonujących i egzotycznych chorób, na które należałoby się szczepić. Zwyczajowy od-brudowy pakiecik: żółtaczki, polio, błonica, tężec, dur brzuszny. Może występować cholera, ale to przy granicy z Afganistanem, a tam się nie będziemy pchać.

W Warszawie najsensowniejszym miejscem szczepień jest Centrum Szczepień szpitala MSWiA, przy ul. Wołoskiej 137. Szybko, sprawnie, bez kolejek i nie płaci się dodatkowo za konsultację lekarską. Na wszelki wypadek wstawiam przepiękną, kolorową listę Szczepień obowiązkowych i zalecanych przez Sanepid na całym świecie. [/threeforthslast]

[oneforth] KASA [/oneforth] [threeforthslast] ten akapit powstanie dopiero po powrocie, bo nie wiemy ile wydamy. Zawsze bierzemy „żelazną” podstawę 1.000 USD + nadwyżki. Ponieważ w Iranie nie funkcjonują nasze karty bankomatowe, trzeba wozić gotówę. Więc tym razem „górka” wynosi po 500 USD na głowę i więcej, wygrzebane z zakamarków szaf pozostałości z poprzednich podróży. Ledwie się powstrzymałam, żeby jeszcze zabrać 10.000 yenów.
Za to kantorów ponoć jest cała masa i lepiej wymieniać w nich, niż w bankach (bo tam trwa to wieki), a już z pewnością nie na lotnisku, bo mają zwyczajowo złodziejski kurs (chlubnym wyjątkiem od tej zasady było lotnisko w Mexico City, ale w strefie wylotowej, nie przylotowej).

Minęło niespełna 10 dni, więc coś już wiemy. Wiemy np. że ich pieniądze to riale, ale chyba już wymarli tacy, którzy widzieli 1 riala. Wszyscy tu rzucają tysiącami, dziesiątkami tysięcy, choć w rzeczywistości są to setki tysięcy i liczy się je w niejakich tumanach.  Trochę to skomplikowane na początku, ale po kilku dniach już się nabiera wprawy. Dobra widomość to taka, że bardzo przyjemnie przelicza się te ich rialo-tumany na złotówki. Należy po prostu wszystko podzielić przez 10.000.

[/threeforthslast]

[oneforth] NOCLEGI [/oneforth] [threeforthslast] wpis będzie powstawał w trakcie wyjazdu. Nic nie mamy zarezerwowane, ale dysponujemy dwoma różnymi przewodnikami (LP+Bradt), do tego dolatujemy do Teheranu w niedzielę o świcie, czyli będzie masa czasu na szukanie noclegu.

  • w żadnym z tanich hosteli, polecanych przez przewodniki, nie było o tej porze miejsc (ale jak się okazało z czasem nie należy się tym bardzo przejmować, bo miejsca się zwalniają później, gdy ludzie się wyczekowuja (hotele na ogół nie prowadzą ankiet więc nie wiedzą kto i kiedy). ale my tego na początku nie wiedziałyśmy i trochę spanikowałyśmy, tzn. skorzystałyśmy z polecenia innego hoteliku „Arian” przy ul.Amir Kabir (20 EUR dwójka z łazienką), który okazał się chyba tylko dla  męskich lokalsów, bo wspólna toaleta była koedukacyjna – rzecz w Iranie niewystępująca.
  • Esfahan – „Amir Kabir” 700.000 R (ca. 70 PLN) za dwójkę bez łazienki, z głośną klimą, i ze śniadaniem, internet wyłączany na noc ;
  • Yazd – „Kohan”, bardzo uroczy hotelik, w starej dzielnicy, przerobiony z oryginalnej hacjendy; 900.000 R (ca. 90 PLN), z własną łazienką, ze śniadaniem, internetem (też niestety coś im się nocą wyłączało); POLECAM
  • Bam – jako że hostel w mieście był zamknięty, udałyśmy się do droższego „Azadi”, który wcale nie był w końcu drogi – 110.000 R(ca.110 PLN), a miał standard taniego hotelu, ale jednak już nie hostelu; łazienka+WC, śniadanie i internet wyłaczony na noc – w cenie
  • Shiraz – „Anvari” przy ul.Anvari; 700.000R (ca.70 PLN) z własną łazienką+WC, bez śniadania (ale może i dobrze), z działającym lub niedziałającym internetem; dziwaczna obsługa, jakby nie bardzo lubiąca swoją pracę
  • Shush – dość nikczemnej jakości „Apadana”, za to bardzo się ceniąca 85.000R (ca.85 PLN), owszem z łazienką, głosną klimą, z niedziałającą lodówką i karaluchem zjadanym przez mrówki w ramach bezpłatnego bonusu; za to blisko archeologicznej części miasta, a specjalnie innych opcji nie było
  • Kermanshah – „Jamshid” full wypas (jak na dotychczasowe warunki), nawet ma ze 2-3 gwiazdek; 175.000R (ca.175 PLN) za dwójkę ze wszystkim; przy okazji taka uwaga: nawet jeśli LP mówi, że coś będzie kosztowało sporo to poza sezonem warto sprawdzić, bo już drugi raz cena jest dużo niższa (ten miał kosztować ponad 100 $, a wyszło niecałe 60), ale to tylko w tych droższych hotelach, bo tanie wciąż się mocno cenią, na ogół za mocno
  • Tabriz – „Tabriz International” – zupełnie przyzwoite miejsce, zdecydowanie nie backpackerskie, w którym za to można się przyjemnie domyć po trudach podróży; śniadanka są na tarasie z fontanną w delfinki 😉 ; 220.000R (ca.220 PLN) po 10%-wym rabaciku; oczywiście wszystkie opcje w cenie
  • Ramsar – uderzyłyśmy w górne C, czyli hotel Grand i się od niego boleśnie odbiłyśmy, gdy zaśpiewali nam 100 USD! Na szczęście nieomal po sąsiedzku był klimatyczny (czyli bogato zdobiony 😉 ) hotel „Nazia” za jedyne 100.000R (ca.100 PLN)+5 za śniadanko. Na więcej niż jedną noc nie koniecznie polecam, bo brak mu było podstawowej funkcji: internetu (oraz staffu mówiącego po angielskiego), ale dawał radę, mieszkałyśmy tu już w gorszych
  • Chalus – wolałabym nie wymieniać nazwy hotelu, bo naprawdę nie ma czego polecać, no chyba że jako przestrogę: „Malek”; wymalowali sobie 3 gwiazdki na drzwiach, a jakość, czystość i ogólnie funkcjonalność był n poziomie góra 1*, nawet jajko na twardo ze śniadania powracało do mnie przez parę godzin (i kręta, górska droga do Karaj nie ma tu nic do rzeczy 😉 ); problem, niestety, nad morzem jest taki, że chyba mają niedobór bazy hotelowej i dużo turystów z Teheranu, więc dwie obdartuski nie robią na nich wrażenia
  • Teheran – tak tym razem mamy miły hotelik „Atlas”, w lepszej dzielnicy, niż poprzednio; pokój ze wszystkimi szykanami + z balkonem, wychodzącym na wewnętrzny ogród z fontanną! nawet wifi działa super szybko, jak nie w Iranie normalnie; cena za to już jest oczywiście odpowiednia: 245.000R (ca 245 PLN), ale nic to! zasłużyłyśmy na taki luksus na koniec 😀 [/threeforthslast]

[oneforth] ATRAKCJE [/oneforth] [threeforthslast] będzie ich co niemiara, ze szczególnym naciskiem na pozostałości Elamitów, Achemenidów, Seleucydów, Sasanidów i różnych innych Persów

Jak się okazuje w Iranie cennik atrakcji jest bardzo prosty: niemal wszystko kosztuje 150.000R (ca.15 PLN), za mniejsze atrakcje cena spada do 100.000R, a za zupełnie malutkie do 50.000R lub nawet zdarza się za darmo[/threeforthslast]

[oneforth] TRANSPORT [/oneforth] [threeforthslast] się zobaczy w praniu, ale na ogół nastawiamy się na przejazdy autobusami i collectivami (czyli grupowymi taksówkami), chociaż one w Iranie jakoś inaczej się nazywają – napiszę jak się nauczę nowej nazwy. No i może uda nam się jeszcze przejechać pociągiem, chociaż te podobno mają większe obłożenie, więc niewykluczone, że się nie załapiemy.

W praniu jest następująco:

  • autobusy miejskie i metro są bardzo tanie: 5.000 R( ca 0,5 PLN) za przejazd
  • taksówki miejskie są także tanie i zależą od miasta, trasy i determinacji pasażera (z lotnisk i dworców autobusowych potrafią drożeć). Na ogół płaciłyśmy między 4.000 – 10.000 Riali (4-10 PLN); droższymi wyjątkami był przejazd z lotniska w Teheranie 550.000 R (ca. 55PLN) oraz z dworca kolejowego w Esfahan 200.000 R (ca. 20 PLN)
  • autobusy dalekobieżne w zależności od dystansu i standardu (mają tu standard VIP, z bardziej komfortowymi siedzeniami do spania, ale niekoniecznie z vip-owskimi pasażerami i obsługą (impreza, głośna muza całą noc, lewi pasażerowie w luku bagażowym): od 65.000 (Kerman-Bam), poprzez 110.000 (Esfahan-Yazd i Yazd-Kerman), 260.00 (Kerman-Shiraz), aż po 370.000 (Shiraz-Ahvaz)
  • pociąg – a tak pojechałyśmy sobie pociągiem z Teheranu do Esfahanu, 6h jazdy kuszetką, 245.000 R (ca 24,5 PLN)
  • prywatne taksówki dalekobieżne: przejazd z Bam do Kerman, ok.200km 1.100.000 R (110 PLN); atrakcje wokół Shiraz (Pasargade, Naqsh-e Rostam, Naqsh-e Rajab, Persepolis ok. 10h 300km w sumie, 2.400.000 R (240 PLN); Shiraz-Bishapur i okolice 1.800.000 R (180PLN)
  • savari – czyli taksówki z zaplanowaną trasą przejazdu. Czasem wyglądają bardzo podobnie do taksówki, a czasem zupełnie jak „łepek” z czasów komuny w Polsce. Koszt różny, zależny od trasy. W mieście to może być np. 2.000R/osobę (2zł), a trasa Chalus-Teheran po 400.000R /os. (40PLN)[/threeforthslast]

[oneforth] ŻARCIE [/oneforth] [threeforthslast]

Może nie każdy to wie, ale Iran ma genialną kuchnię. Tak mówią…
Przekonamy się niebawem, ale już się cieszę na morze granatów (mówię oczywiście o owocach, bo na owoce się cieszę), które wywodzą się właśnie z Iranu.

[/threeforthslast]

[oneforth] PICIE [/oneforth] [threeforthslast] będzie się działo…tia…

woda, soczek, woda, soczek, soczek, woda, woda….
Iran, jak na dobre muzułmańskie państwo przystało, wprowadził absolutną i bezwyjątkową prohibicję. Chociaż ponoć jakiś czarny rynek istnieje, no ale kto by tam….
W zamian oferuje ogromny wybór soków z owoców wszelakich (z ulubionym granatem na czele!)

[/threeforthslast]

[oneforth] BEZPIECZEŃSTWO [/oneforth] [threeforthslast] spoko spoko

[/threeforthslast]

[oneforth] INTERNET [/oneforth] [threeforthslast] jest prawie w każdym hotelu/hostelu. Choć bywa, że na noc jest wyłączany router i WIFI znika. A trudno się wtedy z kimś dogadać, bo przeważnie obsługa nocna niekoniecznie zna angielski. Oczywiście w tych hotelach od 2* takich problemów już nie ma.
Komórki polskie też działają, ale ponoć bardzo tanio można kupić lokalną kartę. Jakoś późno się o tym dowiedziałyśmy i nie skorzystałyśmy.

[/threeforthslast]

[oneforth] INNE [/oneforth] [threeforthslast] się zobaczy w praniu

a propos w praniu: pranie w hostelu kosztuje 10.000R (1 PLN) za sztukę odzieży

[/threeforthslast]

 

Powiązane zdjęcia:

Author: Tygrys

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.