Byłyśmy dziś z Aśką przez krótka chwilkę w Laosie.
Cudowny kraj !
(choć ciut daleko – droga na Szczęśliwice w godzinach niby nie szczytu, to jednak szczytu jakby… no, wiadomo :/) ;
Uroczy ludzie !
(doskonałe porozumienie po polsku, choć mam niejasne podejrzenie, że ten pan był jednak Polakiem 😉 );
Ale w ogóle piszą wszędzie, że Laotańczycy są przemili i przyjaźni
(o ile ich nie głaskać po głowach, nie wskazywać stopami i nie dotykać mnichów, o używaniu używek nawet nie wspomnę, bo to przecież nikogo nie interesuje, tfu! ;] )
Piękny alfabet !
(choć ja nie wiem, czy tam jest akurat alfabet, ale te znaczki śliczne);
Wiza od ręki !
(bo cóż to jest te 45minut!),
do tego śliczna i niedroga
(najtańsza z dotychczasowych „mekongowych”, bo za jedyne 70 nowych polskich).
No a jeszcze te kamienne dzbany… te menhiry… te dolmeny… te niewybuchy, miny i monstrualne moskity…
już się cieszę! naprawdę 🙂
a tu mała próbka laotańskiej sztuki ludowej, znaczy, tfu! użytkowej
sztuki
dyplomacji
próbka:
Jeśli chodzi o alfabet – jeśli to alfabet ;), to krojem nawiązuje do Mekongu :))
😀 no tak zdecydowanie!!!
tak sobie nad brzegiem rzeki siedzieli, medytowali, bambusową fajkę ćmili i se pismo wymyślili
——-
uzupełnienie:
Ha! zaczęłam szukać po necie i jak się okazuje, skojarzenie z fajką wcale nie było takie głupie 😉
oto co mówi Rafał Koliński w artykule p.t. Niezwykła Kariera Alfabetu, „Wiedza i Życie” nr 10/1996 :
„Pod wpływem buddyzmu na Cejlonie przyjęto pismo pali (sic!), z którego wywodzą się dzisiejsze pisma Sri Lanki, Tajlandii, Birmy i Laosu.”
No i chyba jednak alfabet 🙂
Noooo jak ktoś „pismo pali”…. to wychodzą mu zawijasy.
i skręty