Wpis może i mało merytoryczny, ale za to jakże radosny. Konsekwentne bieganie (zwłaszcza w/g metody Jeffa Gallowaya, czyli 'biegaj marszem i odpoczynkiem’) zaczyna przynosić konkretne efekty.
W ramach ponownych mentalnych przygotowań do biegu „She runs the night” (który się raz nie odbył, bo ździebcio z nieba siekło, a w którym mam biec w najbliższą niedzielę), przebiegliśmy sobie z PRS-em ponownie całą trasę. No i stał się normalnie cud (PRS twierdzi, że to jego zasługa, bo mnie dopingował, ścigał i z nim rywalizowałam)! Pobiłam wszystkie swoje dotychczasowe rekordy zyciowe, z testem coopera włącznie, który mnie wrzucił nareszcie w kategorię „DOBRY”.
Niezbity dowód powyżej!*
Ależ to motywuje, ależ to motywuje, ależ to motywuje!:-)
* O ile oczywiście się Endomondo coś nie dupło… 😉