Zaczyna się! Zaczyna się coraz bardziej. Opętuje myśli, zniewala wolę i nie przestaje zaprzątać!
Tak, tak, to znowu wakacje 😀
To znaczy spokojnie, wakacje są dopiero w planach, ale w świetle tego co sie dzieje za oknem (jakies -15 i biało) plany krystalizują się z mocą corega tabs.
Jak wiadomo każda podróż zaczyna się już w momencie planowania, tak wiec pozdrawiam serdecznie z Meksyku.
Cóż można zobaczyć w tymże Meksyku (a jak się uda to może i w kawałku Gwatemali)?
W/g Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO – całkiem całkiem sporo. Oczywiście przyjemności należy sobie dawkować i zostawiać pewien niedosyt, żeby było co robić jak się tu przyjedzie następnym razem (mam nadzieję, że kiedyś tam, na emeryturze, uda mi się jeszcze raz zobaczyć te wszystkie miejsca, w których byłam i będę się nimi niespiesznie delektować, jak to tylko dojrzały człowiek potrafi. Tak myślę, że potrafi. Chociaż nie wiem jeszcze kto jest, ten jakiś „dojrzały człowiek” 😉
Zresztą, wszystkiego i tak by nam się nie udało zobaczyć. A to ze względów logistycznych (w końcu Meksyk to kawał kraju jest, a urlop króciutki, jak zwykle za krótki), a to ze względów bezpieczeństwa (no nie we wszystkie miejsca należy się pchać, żeby nie niepokoić panów kartelowych biznesmenów; i choćby z tego powodu odpadnie nam raczej dawny szlak handlowy handlowy do Kalifornii El Camino Real de Tierra Adentro), a także po prostu dlatego, że nie wszystko jest dla nas aż tak interesujące, jak by się to w Unesco mogło wydawać. Za to starożytne kamienie, piramidy, Majowie (nawet jeśli się nie znali na kalendarzu i ostatni koniec świata wcale nie nastąpił), Aztekowie i inni Owie, a nawet watażkowie z hord Corteza, czyli architektura kolonialna – taaak na to możemy się gapić godzinami, dniami i nocami, tygodniami… miesiącami już nie, bo urlop – jako się rzekło – za krótki.
Rozpoczynam listę miejsc wartych zobaczenia, zakładam że w ramach konsultacji społecznych i wraz z rosnącą wiedzą, poniższa mapka będzie się rozwijać:
Pokaż Mexico na większej mapie
a na dokładeczkę, wisieneczkę na torciku, śliweczkę na zakończenie obiadu czwartkowego u króla Stasia: GWATEMALA w/g Unesco
SUPLEMENT:
Ian Wright to wprawdzie nie jest ale zawsze…
Z tym końcem – to on nie miał być świata tylko kalendarza. Nowy okres po piątkowym końcu ma być nawet pomyślniejszy od poprzedniego. I to właśnie na początku tej nowej meksykańskiej ery tam właśnie będziemy, tzn w Meksyku i Gwatemali (pliz, plizzzz, plizzzzzz TIKAL!!!!)
zauważyłaś, że wrzuciłam Tikal na mapę? 😀
tylko że ono jakoś strasznie w dżungli jest, znowu trzeba będzie się odganiać od moskitów
O! znalazłam nawet stare podsumowanie naszych antymalarycznych rozważań, będzie teraz jak znalazł 😀 https://milimetr.net/2008/10/malaryczne-klimaty/
Nowa meksykańska era – kulturalne, niegryzące moskity 😉
a tequilla dla wszystkich za darmo! 😉
A jeśli Gwatemala to czemu nie Nakum?
kolejny dowód na to, że Polacy (Polacy Archeolodzy :)) są wszędzie
http://www.nakum.pl/index.html
MMMmm w tamtym roku prowadzili wykopaliska od marca do czerwca … może w tym roku też …. mmmm to byśmy się nawet mogły wpaść w odwiedziny 🙂
o ile byśmy tam dojechały, bo droga wygląda tak: http://www.nakum.pl/images/s3.jpg 😀
ktoś to znalazł na mapie w ogóle? bo google.map sie wypiął i mam tylko mapkę z ich strony http://www.nakum.pl/images/mapka1d.jpg
droga tak wygląda w porze deszczowej … jak tam będziemy jeszcze nie będzie padać … chyba ;/
oby, oby!
chociaż z drugiej strony, jakby mocno padało, to by moskity po ciele spływały, a potem się w kapciach topiły…
Monika,
GRATULUJĘ !!!!. Wiecej napisałam na Twojej facebookowej stronie.- 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
Elżbieta
PS. Zdjęcia też masz SUPERANCIE – 🙂
dziękuję i odwzajemniam 🙂