przewodnik i jego ofiara!

W związku z faktem, iż 21 lutego jest/był – jak się okazuje – Międzynarodowym Dniem Przewodnictwa Turystycznego (też nie przypuszczałam, że komuś taki dzień może być do czegoś potrzebny) postanowiłam się zmobilizować i upolować wreszcie jakąś ofiarę, którą mogłabym zagadać na śmierć pozorując pokazywania miasta!
Wybór był prosty i padł na siostrę JOJ. Alternatywą mogła być też JO, ale ta jakby coś podejrzewała, bo sobie wzięła urlop.
Pod pretekstem udania się na lancz zaciągnęłam Ofiarę na rondo de Gaulle’a pod pomnik słynnego francuskiego generała (na sam pomnik nie dała się wepchnąć) i kazałam jej słuchać z uwagą, zadawać interesujące pytania i ogólnie aktywnie uczestniczyć w procesie przewodnictwa/przewodniczenia/bycia przewodzonym.

Po pierwsze primo Ofiara dowiedziała się, że znajduje się na skrzyżowaniu dawnego traktu prowadzącego do Warszawy od strony Krakowa/Czerska/Jazdowa, który od XVII wieku z racji nowej zabudowy nazwał się Nowym Światem oraz alei, której nazwa Jerozolimskie pochodzi od osady zamieszkałej krótko przez ludność żydowską w drugiej połowie XVIII w, w okolicach dzisiejszego pl.Zawiszy, którą nazwali sobie nostalgicznie Nową Jerozolimą. Tę „jerozolimskość” w pewnym sensie symbolicznie podkreśla palma, autorstwa Joanny Rajkowskiej, ustawiona w 2002 roku centralnie na rondzie , w ramach akcji artystycznej p.n. „Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich”. Budzi kontrowersje (i palma i autorka), choć większość się już przyzwyczaiła. Ja ją lubię, bo ogólnie ja lubię abstrakcję.

Rondo de Gaulle’a to niejedyny warszawski „bigos”, czyli wódka zakąska i popitka w jednym, czyli mieszanina stylów i epok, od kopii XVII-XVIII wiecznych, poprzez kopie XIX wieczne aż po kopie XX-wieczne upiększone XX-XXI-wiecznymi oryginałami (choć czasem lepiej by tych oryginałów nie było…).
Tak sobie stojąc pod tą XXI-wieczną kopią generała (XX-wieczny oryginał znajduje się w Paryżu przy Polach Elizejskich), który wsławił się dla Warszawy tym, że w przerwach między walką z Moskalem pomieszkiwał m.in. przy Nowym Świecie, popatrzyłyśmy w prawo.
– Ujrzałyśmy most Poniatowskiego z charakterystyczną oprawą architektoniczną Stefana Szyllera (Ofiara perfekcyjnie zdała test na wiekowanie obiektu, około 100 lat liczyłby ten most, gdyby nie był wysadzony najpierw przez Rosjan w 1915, potem przez Niemców w 1944, ale kopia też fajna);
– międzywojenne Muzeum Narodowe i Muzeum Wojska Polskiego, projektu Tadeusza Tołwińskiego (Ofiara dzielnie zniosła opowieść o bohaterskim dyrektorze – prof.Stanisławie Lorentzu, który za okupacji ratował, czytaj ukrywał, zbiory, dzięki czemu się uchowały, a także uprzejmie zachwyciła się informacją o rychłym – powiedzmy – przeniesieniu Muzeum Wojska Polskiego do powstałej kiedyś w przyszłości siedziby w Cytadeli);
– stację Powiśle (projektu Arseniusza Romanowicza, o którym zamierzam popełnić oddzielny wpis na blogu, kiedyś….).
Popatrzyłyśmy w lewo. Na modernistyczny gmach Banku Gospodarstwa Krajowego (arch.Rudolf Świerczyński), tu zgodziłyśmy się z Ofiarą, że zupełnie fajne są płaskorzeźby na elewacji Jana Szczepkowskiego w tzw. „stylu narodowym”, których akurat nie widać, bo trwa remont.
Zerknęłyśmy w tył. Na dawny tzw. „Biały Dom”, czyli Dom Partii, czyli dawną siedzibę KC i KW PZPR – o ironio losu! dziś centrum zgniłego kapitalizmu. Od niedawna wpisany do rejestru zabytków, ale wiadomo, w końcu projektowały go „Tygrysy”! (*tzw. zespół „Tygrysów” w składzie Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki).
A także w przód, gdzie vis’a’vis Kwatery Głównej Towarzyszy przycupnął w 1962r Pomnik Partyzanta, dłuta Wacława Kowalika, ze znamienną tablicą o treści „Partyzantom Bojownikom o Polskę Ludową”, coby towarzyszom miło było popatrzeć przez okno….

Ofierze zostały również zaprezentowane dwa pałace:
Pałac Branickich, z którego najciekawsza wydaje się być oficyna, mieszcząca w sobie nieprzerwanie od 1851 roku aptekę, z ORYGINALNYM neogotyckim wyposażeniem – to naprawdę ewenement w skali Warszawy! Dostałam zgodę właścicielki na przyjście z szerokim obiektywem i popstrykanie, to sobie kiedyś popstrykam i tu wrzucę.
Na przeciwko Branickich mieszkali za to Kossakowscy (a przed nimi Pusłowscy, a jeszcze wcześniej kupiec bławatny imć Izaaak Ollier, zwany Olejem). Jest to jeden z moich ulubionych budynków na Nowym Świecie (przypisuje mu się autorstwo paru znamienitych architektów E.Schroegera, H.Marconiego i Fr.M.Lanciego), zarówno ze względu na 4 muzy umieszczone na fasadzie (gdyby to były oryginały z 1851r, to by one były były Pawła Malińskiego, były…), jak również belwederki, czyli jakby „nadbudówki” nad ostatnim piętrem, z których rozpościerał się piękny widok na okolicę (z czego skwapliwie korzystał Władysław Podkowiński, malujący stąd cykl miejskich widoczków).

Ofiara nie doczekała już za to informacji o budynku, należącym w XIX wieku do rosyjskiego kupca Wsiewołoda Istomina, który jako wielbiciel talentów Adam Mickiewicza i Aleksandra Puszkina, zażyczył sobie ich popiersia na elewacji kamienicy. Popiersia, dłuta Andrzeja Pruszyńskiego, wojny oczywiście nie przetrwały, ale zostały po niej odtworzone (w końcu przyjaźń polsko-rosyjska zobowiązuje), ale mało kto je dziś zauważa…

Tworzy się dokumentacja fotograficzna tego „Spaceru Stacjonarnego”, niebawem ją uzupełnię.
Na razie kilka fotek (zanim sobie nie roz….zepsułam aparatu, próbując popełnić naprawdę genialnie artystyczne zdjęcie :] no, ale dzięki temu wreszcie kupiłam sobie nowy :-))


Tymczasem mogę już zdradzić tę straszną tajemnicę: Ofiara przeżyła cały proces i chyba się jakoś podźwignie.
Kto następny? 🙂

Powiązane zdjęcia:

Author: Tygrys

2 thoughts on “przewodnik i jego ofiara!

  1. ja sobie wypraszam te pomówienia
    „Alternatywą mogła być też JO, ale ta jakby coś podejrzewała, bo sobie wzięła urlop.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.