Muzulmanski Wschod

 

23 wrzesnia Addis
caly czas zachodizmy w glowe, co dzis robiłyśmy…
Przelecialysmy sobie kolo poludnia z Lalibeli
Zamieszkałyśmy na jedna, o jakze krotka znowu, noc w tym samym hotelu, co poprzednio
No i zaliczylysmy nasz pierwszy raz w Internecie w Etiopii

24-26 wrzesnia 2009 Harar

Harar – sredniowieczne muzulmanskie miasto (dzisiejsze Stare Miasto), otoczone murami, zajmujące raptem ok 1 km waskich uliczek, nieregularnych domow, niemal 90 meczetow!
Ma swój niezaprzeczalny urok. Troche jak arabskie miasteczko, tyle, ze tutejsi „Arabowie” sa czarni. Niestety urok ten jest dosc skutecznie tłumiony przez niezwykle namolne dzieciaki, tlumy ciekawskich (bardziej niż zazwyczaj) i dosc… hmm… agresywnych wrecz chwilmi, żebraków.

Kolorytu dopełniał pokoj w hotelu, z oknem wychodzącym na bazar (kto był w muzułmańskim miescie ten rozumie, co to znaczy).
Nasz plan dnia regulowany był dostępnością ciurkającej wody. W teorii w godzinach: 6-8 i 18-22. W teorii….

Tak wiec z ulga się stad wydostałyśmy.

Ale zanim się wydostałyśmy to z duza radością obejrzałyśmy jeszcze wieczorny spektakl pod tytulem: karmienie hien. Mimo ze, jako turystki zapłaciłyśmy haracz, to „spektakl” ten wcale nie ma na celu zadowolenia turystow. Harar zyje od dziesięcioleci w specyficznej symbiozie z zamieszkującymi pobliskie gory, hienami. Co wieczor w 2 roznych miejscach miasta tzw hiena-men wynosza ochlapy miesa i karmia nimi glodne zwierzeta. Sa już na tyle „zaprzyjaźnieni”, ze hieny jedza im nie tylko z reki, ale nawet z pyska, z buzi znaczy. Proceder kontynuuje sie dalej w noc, kiedy to hieny chodza sobie po miescie i czyszcza je z odpadow.
Zgodnie stwierdziłyśmy, ze hieny to urocze, sliczne, milusie zwierzatka. Wszelkie brzydkie teorie na ich temat sa przesadzone, to czyste kalumnie wypowiadane przez złośliwych ludzi! ;). Az się je pogłaskać chcialo…

W Hararze zaliczyłyśmy jeszcze nietuzinkowa atrakcje, a mianowicie zwiedziłyśmy lokalny browar, produkujący pszeniczne piwo o nazwie oczywisicie „Harar”. Przemily chemik z dzialu kontroli jakości oprowadzil nas (odziane w biale fartuszki) po zakładzie i szczegółowo opisal caly proces produkcyjny. Na koniec zaskoczyl nas znajomością Marii Sklodowskiej-Curie!
Z browaru wyjechałyśmy bogatsze o czerwone czapeczki reklamowe oraz kufle do kolekcji….

A teraz siedzimy na lotnisku w Dire Dawa, w miescie, o którym trudno cos dobrego powiedziec. Muchy, upal, kurz, namolni i agresywni „pomagacze” na dworcu minibusow… Niestety trzeba tu doleciec (bądź dojechac), bo do oddalonego o ok. 50km Harar bezpośrednio z Addis nic nie jezdzi. I lepiej leciec, niż jechac (autobusem kilkanaście godzin, czy jedynym w kraju pociagiem podobnie dlugo), bo na transport naziemny zdarzaja się ataki terrorystyczne.

Powiązane zdjęcia:

Author: Tygrys

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.