Kolekcjoner grodzisk

Był już tu wpis o tym, jak to zachwycamy się światem szerokim, zupełnie przy tym nie znając naszych lokalnych zabytków archeologicznych. Powiem szczerze: no w sumie się tak bardzo nie dziwię… 😉

Jakoś tak z okresu studiów, w temacie archeologii Polski, utkwiła mi najbardziej jedna nazwa miejscowości. Nie dlatego, że to jakoś strasznie spektakularne miejsce, jak np. ten, no, Biskupin! Ale po pierwsze primo dlatego, że tam odbębniali swoje praktyki koledzy z tzw. „pradziejówki” (i opowieści różnej treści post factum popełniali) , a po drugie primo dlatego, że nazwa tego miejsca jako żywo odzwierciedla ciężki żywot specjalisty od archeologii Polski – PODEBŁOCIE! Przestaje dziwić, że jak mówi branżowy dowcip, chorobą zawodową polskich archeologów jest alkoholizm, no bo co tu w tym błocie robić…

Ale to oczywiście żart, nie mający żadnego związku z rzeczywistością, czy ze znanymi lub nieznanymi osobami.

Prawda jest tak, że jak się trochę chęci wykrzesa, oko otworzy, i wyobraźnię uruchomi, to daje się dostrzec, że po naszych preriach biegały nie tylko bizony, a w leśnych ostępach nie grasowały yeti, ale że już nawet przed Mieszkiem I ktoś tam coś tam na przęśliku, czy innej fibule poddziergiwał.

Inna sprawa, ile się z tego do dziś uchowało…

Pomocą w badaniach archeologa amatora może posłużyć wie(L)kopomne dzieło, niedawno bo w 2010r wydany przez ARKADY  „Przewodnik Archeologiczny po Polsce”, autorstwa A. Malinowskiej-Sypek, R.Sypek, D.Sukniewicz; Bydlę to dzieło owo jest takoż wiekopomne (mnie laika zachwyca – naprawdę nie wiedizałam, lub już zapomniałam, że aż tyle tu się drzewiej działo), co ciężkie przeokrutnie i na wycieczki, dajmy na to rowerowe, niespecjalnie się nie nadaje. Ale  do poprzeglądania przy kominku, celem zaplanowania archeologicznych krajowych wojaży – polecam ZDECYDOWANIE!

No i do dzieła tego od czasu jakiegoś zaglądam, zanim się z domu za rogatki miasta ruszę, bo a nuż coś tam przy drodze się kryje, o czym bym w ogole nie wiedziała, a teraz wiem.

Inna sprawa, jak to odnaleźć w terenie….

Bo ja sobie upodobałam grodziska! Tyle, że z tych grodzisk w większości przypadków ostał się tylko (jeśli w ogóle) garb.

W sensie, jak się jedzie przez pole i widać nienaturalny garb, znaczy nie góra w górach jakichś, tylko na polu garb obrośnięty, albo jeszcze lepiej jakoś bardziej z góry go obejrzeć i ten garb miałby w sobie dziurkę troszkę, jakby taki amerykański pączek, to to może być grodzisko! A jak jeszcze jest ten garb opisany w „Przewodniku Archeologicznym po Polsce” to znaczy, że to na pewno było grodzisko!

Oto kilka grodzisk z mojej dotychczasowej foto-kolekcji

ale obiecuję: będzie ich więcej! Odkryłam w sobie powołanie i będę realizować misję! Nie poprzestanę, zanim 100 nie osiągnę 🙂

Inna sprawa, czy mi życia starczy… 🙂

A K T U A L I Z A C J A

27 grudnia A.D. 2011 udaliśmy się z PRS na zwiedzanie okolic Warszawy. W zasadzie celem głównym był zrujnowany, ale jakże bajkowy, pałac w Guzowie, natomiast dzień okazał się również, a nawet bardziej niż 'również’, bardzo owocny w grodziska. Zaliczyliśmy i zliczyliśmy ich aż 3! I to wszystkie rzut beretem od Wawy. Ba, rzut beretem od Błonia. Najlepiej zachowane (jeśli słowo „zachowany” nie jest pewnym nadużyciem w aspekcie średniowiecznego grodziska na terenie Polski) jest tzw. Łysa Góra pod Błoniem. Tu bardzo przyjemna stronka ze wszelkimi szczegółami na jej temat , a zaktualizowana kolekcja zdjęć w galerii (mam ich – tych grodzisk – już 10!!! :-))

a poniżej jedno, które chwilowo nie chce się załadować do galerii (fakt, trudno w nim laikowi rozpoznać grodzisko, ale nas przecież nie zmyli byle garb w terenie!!!)

słabo widocznie grodzisko w Osieku pod Błoniem, u wylotu ul.Karczewskiego (52,208227, 20,617961)

Powiązane zdjęcia:

Author: Tygrys

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.