Co TY wiesz o Łazienkach ?! – III, czyli JEST Galeria Rzeźby Polskiej!

Po części pierwszej
I części drugiej 
Oto część trzecia pasjonującego serialu o Łazienkach Królewskich:

No i stało się! Trochę niepewna, trochę nieufna, za to wielce zaciekawiona, udałam się na zaproszenie Agnieszki – kurator Starej Pomarańczarni ( i nie tylko, i nie tylko…) do tejże oranżerii właśnie, celem sprawdzenia na własne laickie oczy, czy Galeria Rzeźby Polskiej z nazwy jedynie taką jest ( jak bezczelnie śmiałam twierdzić), czy też może coś tam się i takiego foremnego kurzy po kątach.
Kajam się, biję w piersi, obie i pomiędzy (a nawet raczej pomiędzy), zwyczajowo posypuję głowę czym mam pod ręką, i twierdzę niniejszym wszem i wobec: JEST GALERIA RZEŹBY POLSKIEJ w Starej Pomarańczarni w Łazienkach!!!!
I to jaka!!!! Wcale tak bardzo nie zakurzona i do tego coraz częściej eksponowana szerszej gawiedzi (do końca wakacji w każdą środę do godziny 18:00, a wyjątkowo w najbliższą sobotę 21/08/2010 nawet do 21:00).

Oto na zachętę parę nazwisk z ulotki dodawanej do biletu (i to, że są takie ulotki też się bardzo chwali!!!!!!) Kuna (to ten choćby od „Dziewczyny z dzbanem” w żoliborskim parku Żeromskiego, czy bardziej może znanego „Rytmu” w parku Skaryszewskim), Niewska (to ta od „Kąpiącej się”, też w Skaryszewskim), Jackowski (ten od „Tancerki” – mojej ulubionej „skaryszewskiej” rzeźby, ale także od mało znanego „chłopca z delfinem” na pl.Dąbrowskiego) Nitschowa, (wiadomo – nadwiślańska „Syrenka”, ale i Maria S.C. z Wawelskiej), Ostrowski (autor dobra narodowego – Grobu Nieznanego Żołnierza), Szczepkowski (m.in. płaskorzeźby w tzw. stylu narodowym na Sejmie, ale też rekonstrukcje Moniuszki i Bogusławskiego przed Teatrem Wielkim), Wittig (choćby „Pomnik Lotnika” i dużo wdzięczniejsza „Ewa” z Parku Ujazdowskiego) i wielu wielu innych…. Poddaję się. To trzeba pójść i własnymi gałami obejrzeć. Gwarantuję: nawet na takim rzeźbiarskim laiku jak ja zrobi wrażenie!

Poza tym, kolejny dobry „njuz”, sprawdziłam empirycznie: MOŻNA ROBIĆ ZDJĘCIA! Oczywiście bez flesza, ale to oczywiste i zrozumiałe. Choć niestety nie miałam statywu (co widać na załączonych obrazkach :(), to i tak coś tam popstrykałam. Więc uzupełniam poprzedni wpis o środek teatru Stanisława Augusta:

No nie cudo? I to coś nad sceną naprawdę nie odstaje od ściany, (chociaż tego akurat empirycznie nie sprawdzałam…). Za to znów, z nowym dyrektorem, pojawia się szansa na okazjonalne wykorzystywanie teatru zgodnie z jego pierwotnym przeznaczeniem. Już niebawem…

A przy okazji, skoro już ponownie zawitałam do Łazienek, to kolejna porcja obiektów przeróżnych:

Zacznę od najstarszego, (co wcale nie znaczy, że dalej będzie chronologicznie, raczej topograficznie z góry na dół)

Otóż, mało kto wie, a jeszcze mniej kogo to obchodzi, że na terenie dzisiejszych Łazienek Królewskich (w górnym rogu skarpy, obok Obserwatorium Astronomicznego), znajdował się onegdaj jeden z najstarszych grodów książęcych w Warszawie. Naonczas to jeszcze w ogóle nie Warszawa była, ale wraz z lokowaniem nowego miasta i gród tenże przeniesiony został w miejsce mniej więcej  późniejszego Zamku Królewskiego.
Ślad grodziska in situ (przepraszam za żargon, ale lubię sobie czasem poszpanować 😉 –  in situ czyli w miejscu, w sensie „tu, właśnie tu, dokładnie w tym miejscu, o którym mówimy, nie bardziej obok, czy wręcz wboooook, albo w jakimś innym miejscu w oddali, lecz precyzyjnie exactly tu”), lub jak się tylko przypuszcza in situ, zaznaczony jest w ten sposób (zwracam uwagę na nieczytelny na zdjęciu rok – 1262):

Niewiele tylko poniżej grodu znajduje się jeden z trzech zegarów słonecznych – projekt prof. Wojciecha Jastrzębskiego z 1828 (to ten z lewej strony).
Nie wiem, czy w stosunku do zegara słonecznego, rasowy historyk sztuki użyłby określenia „prymitywistyczny”, ale jak inaczej nazwać tę prostą oprawę gnomonu (jak się popisywać, to na całego! ;-)), w porównaniu z tą:

Z tyłu Białego Domku usiadł sobie w 1778 roku Satyr z warsztatu Andre Le Bruna, i siedzi…
Jako się rzekło, słoneczne zegary są trzy. Trzeci do znalezienia! Będą nagrody! Tylko jeszcze muszę wymyślić jakie.
@ A.: on na pewno czekał nie pod tym zegarem, co trzeba… 🙂

"Mały biały domek budzi w sercu żal, Za tym, co minęło i odeszło w dal..."
"Mały biały domek budzi w sercu żal, Za tym, co minęło i odeszło w dal..."

A, A, A,! Udało mi się nareszcie wejść do Białego Domku! Okazuje się, że można, byleby było to w środku tygodnia, wtedy kiedy każdy szanujący się wyrobnik korporacyjny zasuwa z kartkami papieru po korytarzach (zgodnie z zasadą Dilberta: chodzenie po korytarzu z pustym (lub pełnym) kubeczkiem jest źle widziane, bo oznacza brak zajęcia, za to z kartką papieru dobitnie wykazuje zaangażowanie w pracę i spełnianie misji. Kartka może być pusta lub pełna – bez znaczenia).

Biały Dom (choć nie mogę się pozbyć natrętnie brzmiącego w uszach „białego małego domku”) był pierwszym budynkiem wzniesionym od podstaw przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, po przejęciu Łazienek (przypomnę: pałac on „tylko” przebudowywał). Co ciekawe, budynek ten z 1774r roku, projektu Dominika Merliniego (nie dziwi nic!) jest w wykonany w całości z drewna! A co jeszcze bardziej szokujące, przez ponad 200 lat w dramatycznych dziejach Warszawy, on się jakoś uchował! Czyli można oglądać rzadki oryginał ;), w tym m.in. malowidła Jana Bogumiła Plerscha i Jana Ścisło.

W Białym Domku, wrrrróć! W Białym Domu oprócz oryginalnej antycznej rzeźby Wenus, no i jeszcze oprócz w/w malowideł, no i może jeszcze oprócz kominka, zegara, żyrandoli, mebli, świeczników Kamsetzera, tkanin, wazonów i innych „chińszczyzn”, naturalnie najbardziej interesujący jest… bidet.

Nie wiem, czemu sprzęt ten nosi taką wyszukaną nazwę, bo służył do zgoła czego innego, niż dzisiejsze bidety, za to odizolowany w specjalnym zacisznym i ustronnym pomieszczeniu jakoś tak najpierw skojarzył mi się z sejfem ;-). No co, no co?! Wyrwana w środku dnia, nie zdołałam się jeszcze wyzbyć korporacyjnego myślenia.
Czekam z niecierpliwością na otwarcie pięterka…

Btw @ M. czy określenie „chatka kopulatka” stosowałaś do tego właśnie obiektu (dla niewtajemniczonych: tu pomieszkiwała tzw. morganatyczna żona S.A.P.a, Elżbieta Grabowska) czy też może do tzw. Ermitażu, gdzie dla odmiany zamieszkiwała tzw. faworyta S.A.P.a Madame Lhullier…?)

c.d. obiecuję, że n.

PS. @ Przyjaciół Przewodników: wypróbowałam po raz pierwszy – wejściówka na legitymację działa! 🙂  Ciekawe, czy działa też w kinach… 😉

PS. @ Agnieszka: trzymam za słowo, że rzeźba psa niebawem powróci na cmentarz !!! 🙂

Powiązane zdjęcia:

Author: Tygrys

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.