lub do term, bo pod różnymi nazwami ten bieg występuje. Niestety, trochę im siada oprawa medialna, trudno znaleźć wyczerpujące informacje o biegu, koszulki są tylko męskie, a medale średnio zaprojektowane. Ale i tak było super!
Rzecz się działa w Uniejowie w pewną październikową niedzielę, śmiem przypuszczać, że ostatnią złoto-polsko-jesienną i że za chwilę nastąpi gwałtowny wyrzut zimy.
Tak popędziłam do tych term (z których w końcu nie skorzystaliśmy, bo moczenie się w basenie z tysiącem innych osób nie było akurat na liście naszych priorytetów), że aż wyrobiłam swoją życiówkę. Spoko, godzinka jeszcze nie pękła, ale kiedyś pęknie 🙂
O dokumentację prasową zadbał PRS oraz HTC, którym zdołałam uwiecznić parę samo- i duo-słici.
A potem była pyszna pomidorówka i jeszcze pyszniejsze pierożki, ale to już inna historia…